Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że 1 na 2500 kobiet dowiaduje się o ciąży dopiero w chwili rozpoczęcia akcji porodowej. O takim przypadku pisaliśmy w artykule: Ciąża z zaskoczenia: myślała, że to skurcze żołądka, okazało się, że rodzi . Spis treści: Czy ciąża bez objawów jest możliwa?
Traducciones en contexto de "zupełnie z zaskoczenia" en polaco-español de Reverso Context: I nagle coś wyskakuje znikąd i bierze cię zupełnie z zaskoczenia.
Translations in context of "odcinek serialu/Ciąża z" in Polish-English from Reverso Context: Nie, oglądasz odcinek serialu/Ciąża z Zaskoczenia.
Translations in context of "pojawia się z zaskoczenia" in Polish-English from Reverso Context: Czasem zaburzenie narasta, czasem pojawia się z zaskoczenia - zawsze jednak zaskakuje mężczyznę w najgorszym momencie!
TLC 2012-01-07 (sobota) 23:00 Ciąża z zaskoczenia - Dziecko i gorset Seria dokumentalna przedstawiająca kobiety, które nie były świadome faktu, że są w ciąży. W kolejnych odcinkach poznamy bohaterki, które swoje niespodziewane dzieci rodziły między innymi na podłodze w łazience czy nawet w sklepowej przymierzalni.
Ciąża z zaskoczenia. Sezon 1, Odcinek 3 < > Michalina odkrywa, że jej matka ma romans z Markiem. Natalia informuje Weronikę, że będzie bronić Konarzewskiego.
.
#1 Witam drogie Panie! Moze nie jestem tutaj zbyt dlugo. Zdazylam jednak przeczytac pare watkow w ktorych to niektore z was wysmiewaja sie np z kobiet ktore nie wiedzialy ze sa w cizy! Zorientowaly sie one dopiero w ktoryms miesiacu lub calkiem podczas rozwiazania. I tego bedzie dotyczyl ten temat! A mianowicie... Prosze o wypowiedzi wlasnie te kobiety, ktore bezposrednio z czyms takim mialy doczynienia... dlaczego nie wiedzialyscie? nie bylo zadnych oznak? lub jakied oznaki byly? czy byly mylace? Watek tez kieruje do pozostalych kobiet. Prosze zadawac pytania. Co o tym myslicie? A do tego ja sie wypowiem! Ciaza taka jest jaknajbardziej mozliwa! Zadnych oznak lub oznaki sa calkiem odwrotne! Utrata wagi, Normalna miesiaczka. Cos takiego zdaza sie kobieta w wieku menopauzy kiedy to zanikajaca miesiaczka wcale nie jest oznaka przekwitania. Jest rowniez program ta Discovery T&L o takim samym tytule jak ten watek. Program przedstawia kobiety, które nie były świadome tego, że są w ciąży. Widzowie zobaczą rekonstrukcje niespodziewanych porodów, które odbyły się w niecodziennych okolicznościach. Kobiety rodziły dzieci na podłodze w łazience, w przymierzalni w sklepie. Zostaną zaprezentowane także zagrożenia, z którymi muszą się liczyć panie w tak wyjątkowej sytuacji. Zapraszam wszystkich do dyskusji. reklama #2 Wiesz co, nie jestem lekarzem i nie wypowiem się na temat czy to możliwe, żeby przez cały czas trwania ciąży nie mieć żadnych objawów i mieć cały czas normalne krwawienie. Jeżeli tak to myślę, że to bardzo sporadyczne przypadki. Słyszałam , że przez pierwsze miesiące to możliwe, aczkolwiek też nie są to normalne krwawienia a raczej skąpe miesiączki. Może jednak takie sie zdarzają. Sceptycznie podchodzę do sprawy, że do ostatniego dnia ciąży kobiety o niej nie wiedziały. Nie wiem jak to możliwe jak widze swój brzuch i czuję ruchy dziecka. Głośny był przypadek dość otyłej kobiety, która zgłosiła się do lekarza z bólami brzucha- jak się później okazało były to bóle porodowe. Nie wiem jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić, choć może w przypadku tak dużej otyłości to możliwe? Znaczy to jednak, że chyba przez ten cały czas kobieta ani razu nie była na badaniu rutynowym u ginekologa. Ten badając narządy przez powłoki brzuszne raczej by do tego doszedł... Nie należę do tych co się z tego śmieją, jednak nieznajomość tematu powoduje u mnie sceptycyzm. #3 Ja rowniez nie wysmiewam takich kobiet, choc nie powiem jest to dla mnie bardzo trudne do zrozumienia. Nie mam pojecia dlaczego kobiety nie czuly ruchow dziecka, a moze czuly tylko myslaly ze to wzdecia. Z checia poczytam o kobietach ktore przezyly taka historie. #4 Ja rowniez nie wysmiewam takich kobiet, choc nie powiem jest to dla mnie bardzo trudne do zrozumienia. Nie mam pojecia dlaczego kobiety nie czuly ruchow dziecka, a moze czuly tylko myslaly ze to wzdecia. Z checia poczytam o kobietach ktore przezyly taka historie. Wzdęcia wzdęciami, ale jak moja Niunia kopie to cały brzuch mi "cały chodzi" i naprawdę nie sposób tego z niczym innym pomylić (początek 8 miesiąca). Rozumiem, ze na początku, pierwsze parę miesięcy mozna nie wiedzieć, nie zauważyć, ale żeby nie czuć nic aż do rozwiązania? Dla mnie magia. W 18 tyg to miałam wątpliwości, czy to jelita, czy to nerw jakiś gdzieś pod skórą niespokojny, ale teraz to już raczej trudno z czym innym ruchy dziecka pomylić... no, chyba, że te kobiety nieświadome jakieś leniwe dzieci miały w brzuchu.... Jest na sali lekarz? Czy to możliwe żeby kobieta przez cały czas trwania ciąży miała normalne nie odbiegające od normy miesiaczki? Nie wiem czy takie przypadki wynikają z kompletnego braku objawów czy z nieznajomości własnego ciała, nieumiejętności samoobserwacji... hmmmm... chciałabym się dowiedzieć. Ile takich przypadków się zdarza.... Swoją drogą nie patrzałam na ten program Discovery T&L z obawy przed obawami ;-) jakie mogę mieć po obejrzeniu jakichś drastycznych scen (widziałam zajawki) #5 olcia mozna pomylic krwawienia wystepujace w ciazy z @ ,ale trzeba zaznaczyc ze sa to bardzo skape i nieregularne kobiety ktore miewaly nieregularne miesiączki mogą nie wiedziec ze sa w co do ruchów to istnieje cos takiego jak lozysko na scianie przedniej wtedy podobno ruchy sa slabo podobno mam takie lozysko a ruchy czuje bardzo wyraznie od 17 tygodnia ,ale moze dlatego ,ze jestem bardzo szczupla u kobiet otylych moze jest inaczej. A z takich ciekawostek ja mam sasiadke ktora urodzila dziecko 2 tygodnie po swoim twierdzila,ze w ciazy nie cala jej rodzina i maz tak w sukience miala wielki jak balon i nie wiem jak ona ten brzuch tlumaczyla tym,ze je duzo klusek i smiech na to wszystko dlatego,ze to taka "swieta" rodzina w koncu slubu udzielalo 6 ksieży!!!!!!!!!!i byl nawet ich syn to drugi po Jezusie przypadek niepokalanego poczęcia. #6 Ja znam 2 dziewczyny, które miały przed ciążą zaburzenia miesiączkowania (bardzo nieregularne miesiączki, brak miesiączki przez kilka miesięcy), jedna zorientowała się w jakimś 4. miesiącu, że chyba coś jest inaczej i zrobiła test, a druga dopiero gdy poczuła ruchy dziecka. Obie urodziły fajne zdrowe dzieciaczki. Nataluska, jak to określasz wyśmiewanie (niestety - całkiem zasłużone!) dotyczy osób, które bez wizyty u lekarza, bez zrobienia testu zadają pytania oczekując, że tu siedzi zgromadzenie wróżek, które im odpowie czy są w ciąży, czy też nie. Lub też pytania typu "kochałam się bez zabezpieczenia X dni po miesiączce, czy to możliwe, że jestem w ciąży?" "miałam dostać @, mam skąpe krwawienie, czy to możliwe, że jestem w ciąży?", "mam dostać @, dziwnie bolą mnie piersi, czy mogę być w ciąży?" Dla mnie jest gigantyczna różnica między tym, że się jest w ciąży a nie wie się o tym (bo jest krwawienie, bo się wcześniej miało bardzo rzadko @ z przyczyn hormonalnych itp.) a zadawaniem przez takie osoby niezbyt mądrych pytań, zamiast: 1. pójść do apteki kupić test za 15zł, 2. przeczytać sto pięćdziesiąt innych identycznych wątków założonych przez inne użytkowniczki szukające zaocznej diagnozy/wróżby. Swoją drogą, nie zorientować się aż do chwili porodu hmmmm co najmniej dziwne! #8 Celira, program nadają w sobotę o na kanale Discovery Travel&Living i jak się domyslam głównie będzie to dotyczyć społeczeństwa amerykańskiego.... Nie żebym była uprzedzona ;-) Ja rozumiem, że przy zaburzeniach miesiączkowania można coś pominąć powiedzmy w pierwszych 3,4 miesiącach ciąży, ale żeby do ostatniego dnia, nie wiem, do 8 miesiąca być w ciąży i nie zorientować się?? Naprawdę uważam, że jeżeli coś takiego się zdarza, to jest to 1 przypadek na milion uzasadniony, ale reszta chyba wynika z braku czasu na obserwację własnego ciała, bagatelizowanie pewnych objawów.... Po prostu nie rozumiem. Głupia czkawka dziecka by mnie już zaniepokoiła, bo teraz odczuwam ja bardzo wyraźnie i gdybym nie wiedziała, że to moja dziecina sobie czka ;-) to co najmniej zaniepokoiłby mnie ten objaw! Ale być może pewne kobiety nie odczuwają ruchow... Ale są też inne objawy- macica się rozrasta, wszystkie wnętrzności podchodzą nam pod żebra. Czuje się jakiś ucisk, dyskomfort.. Jeżeli nie ciąża to podejrzewałabym jakiegoś guza czy coś i pognałabym do lekarza. Z kolei o czymś to świadczy, że kochają się bez zabezpieczenia (w dodatku mają nieregularne miesiączki) i nie badają się u ginekologa regularnie? Chyba, że się badają, a lekarz ciąży też nie zauważył .... Kosmos. Albo powiedzmy zakładając, że są bezpłodne (bo np. stwierdził to lekarz kiedyś tam) uprawiają seks bez zabezpieczenia i do głowy im nie przyjdzie że mogą być w ciąży. No, taka teoria mi do głowy przyszła.... ale żeby być w zaawansowanej ciąży i nie wiedzieć o tym? Wiecie co, to jak jakiś koszmar. Chyba jednak kurczę zobaczę ten program i przekonam się z jakimi przypadkami tam mają do czynienia. A co do wyśmiewania to OlaK ma rację. Nie zauważyłam wyśmiewania się z takiego powodu (ale też nie wszystkie wątki czytam) a jedynie denerwujące jest zadawanie naiwnych pytań. Wygląda to tak: jakaś młoda rejestruje się i momentalnie zakłada wątek z zapytaniem czy jest w ciąży wdając się w szczegóły intymne, zupełnie niepotrzebnie, bo gdyby umysł trochę wysiliła to znalazłaby wątek gdzie masa jest informacji o najwcześniejszych objawach, a przede wszystkim, rzecz podstawowa: Apteka, test!!!! Po lakonicznym opisie objawów (zwykle bardzo wczesnych i zazwyczaj fałszywych) oczekuje od nas potwierdzenia bądź nie że jest w ciąży. No, wiesz, po x takich wątków cierpliwość wysiada. Ostatnia edycja: 26 Listopad 2009 #9 A co do wyśmiewania to OlaK ma rację. Nie zauważyłam wyśmiewania się z takiego powodu (ale też nie wszystkie wątki czytam) a jedynie denerwujące jest zadawanie naiwnych pytań. Wygląda to tak: jakaś młoda rejestruje się i momentalnie zakłada wątek z zapytaniem czy jest w ciąży wdając się w szczegóły intymne, zupełnie niepotrzebnie, bo gdyby umysł trochę wysiliła to znalazłaby wątek gdzie masa jest informacji o najwcześniejszych objawach, a przede wszystkim, rzecz podstawowa: Apteka, test!!!! Po lakonicznym opisie objawów (zwykle bardzo wczesnych i zazwyczaj fałszywych) oczekuje od nas potwierdzenia bądź nie że jest w ciąży. No, wiesz, po x takich wątków cierpliwość wysiada. To jest chyba efekt jakiegoś niedouczenia i przez szkołę i przez rodziców również. Moja mama ze mną rozmawiała na temat seksu i zabezpieczania się I jak równiez panikowałam, bo nie wiedziałam czy nie jestem w ciąży (mimo zabezpieczeń) to leciałam do apteki i robiłam test. Dla mnie to było oczywiste. Do tego jeszcze do lekarza chodziłam. Ale czasami mam wrażenie, ze niektóre osoby się dowiadują o sprawach związanych z seksem, dojrzewaniem i intymnością z BRAVO i innych tego typu "mądrych" pism, a potem wychodza takie pytania, ze naprawdę ręce opadają. Może i się wymądrzam, ale ja w wieku 15 lat wiedziałam jak można zajść w ciążę, jak się zabezpieczać i przede wszystkim znałam swoje ciało i psychikę i dla mnie było to jednak za wcześnie na współżycie. Ja rozumiem burzę hormonów (też ją miałam), ale trzeba też myśleć troche o konsekwencjach. A jak ktoś się zastanawia czy jest w ciąży i jednocześnie pisze, ze jest zbyt młody na to żeby iść do lekarza to jednak ręce trochę opadają Przecież to chodzi też o własne zdrowie. A skoro podejmujemy dorosłe decyzje to bierzmy też za nie odpowiedzialność, bo na tym właśnie polega dorosłość. Jeśli ktoś ma ochotę współżyć w wieku 15 lat to jego wola, ale może najpierw warto się zastanowić nad konsekwencjami i ich ewentualnym uniknięciem. Bo później pojawiają się naprawdę takie pytania, że strach A można znaleźć rzetelną wiedzę na temat seksu (i nie pochodzi ona z młodzieżowych gazet. Pamiętam że też je czytałam, ale informacje tam zawarte są często żenujące). Ale ten poziom wiedzy u nastolatków nie dotyczy tylko Polski. Podobno w Wielkiej Brytanii młodzież sądzi, że nie można zajść w ciąże uprawiając seks na stole kuchennym lub książce telefonicznej Skutecznym sposobem antykoncepcji jest seks na stojąco lub płukanie się po stosunku Kiedyś słyszałam o takich wynikach ankiet No więc super.... reklama #10 O matko, no nieźle, a podobno idziemy do przodu. Celira, może należysz do tych co pamiętają taką fajną gazetkę "Jestem". Jak miałam 12-15 lat to najpierw mama a potem sama sobie regularnie kupowałam. Fajna gazeta to była, rzetelnie uświadamiająca (tak ją wtedy postrzegałam) Nie wiem czy w tej chwili spod Braw, Joy'ów i innych śmieci dałoby sie coś takiego wyłuskać... Ale to troche nie na temat..chociaż, niekoniecznie.;-)
Zamieszczone przez Valutektłumaczę sobie to zaburzeniami psychicznymi ale,że otoczenie nie widzi?! A dla mnie to normalne, że otoczenie nie widzi. Kiedyś mój tato wybrał się do swojego brata w odwiedziny. Żona brata była w ciąży, ale nic nie powiedzieli. Mój tato wrócił z odwiedzin i nie zauważył, że jego bratowa jest w ciązy. Następnego dnia owa bratowa zaczęła rodzić, zgłosiła sie do szpitala w którym pracowałą moja mama i poprosiła pielęgniarki, aby zawołały moją mamę – tak dla towarzystwa do tego porodu – bo kiedyś to sie inaczej dzieci rodziło, bez rodziny itp. Mama jako pracownik zawsze jednak mogła znajomym poasystować. Po powrocie do domu mama nakrzyczała na tatę, że nic nie powiedzial, że ciocia w ciązy, a ciocia urodzila w terminie – czyli można 9-miesiecznej ciąży kiedys też mieliśmy sąsiadkę, której sie troche przytyło, a że była po 40 jakos tak nikt tego na ciąże nie spisał, bo było to nieznaczne przytycie. Aż sie moja mam kiedyś zapytała, już po porodzie, czyje dziecko sąsiadka w wózku kuzyn rozwiódł sie z żoną. Z zakładu pracy owej żony przyszła plotka, że ta była żona jest w ciąży. Nikt nie wiedzial w którym miesiący, ale wszyscy zgodnie twierdzili, że juz ciąża dosyć duża, bo na twarzy ta żona spuchła (brzucha nie było widać). Gdzieś za miesiąc czy półtora – urodziło sie niezauważenia ciąży przez otoczenie znam wiele, jednak ciężko mi zrozumieć, że matka nie wie o ciąży i raczej spisuję to na jakąś patologie, albo chorobę psychiczną.
Szafiarki i blogi o modzie Co to są szafiarki ? wiecie? ja nie wiedziałam aż do wczoraj kiedy to przeczytałam o tych paniach arykuł w Skarbie Rossmana. Być może teraz okazało się, ze jestem całkowitym laikiem internetowym bo nie wiedziałam kim są owe osoby, ale może ktoś kto to czyta też nie wie a więc. Szafiarki to osoby,które prowadzą blogi o modzie ze swojej szafy. Same tworzą stroje, opisują swój styl i czasem takim osobom udaje się zaistnieć w prawdziwym świecie mody. Osobiście nigdy nie interesowałam się modą czy blogami o modzie i nie czułam potrzeby opisywania i pokazywania ludziom swojej szafy, ale fajnie, że komuś to sprawia frajdę a jeśli jeszcze jest w tym dobry to super. Weszłam po przeczytaniu wspomnianego artykułu na rózne blogi szafiarek...hmmm mnie taka moda do końca nie kręci, aczkolwiek i ja zwykła przyziemna, szara myszka modowa znalazła coś dla siebie. W mojej szafie jest pomieszanie stylów ale może dlatego zawsze można znaleźć coś dla siebie. Sprawdzało się to podczas studiów i mieszkania w akademiku gdzie pożyczałam ubrania koleżankom. Teraz niestety ze względu na rozmiary już tak nie jest...ale co tam. Wracając do szafiarek to uświadomiłam sobie, że świat internetu "objawia" nam nowe zjawiska i nowe nazwy, których znaczenie często już nawet ciężko wytłumaczyć i uchwycić. A czy Wy odwiedzacie blogi o modzie? a może same jesteście takimi Szafiarkami? A tak na zakonczenie to... Od jakiegoś czasu chodzi po mojej głowie chęć pochwalenia się moją hodowlą balkonowo-parapetyjną a więc na koniec tego postu...uwaga chwalę się... :) oto pomidory "mojej produkcji" Jadłospis żłobkowy - menu dla maluszka Odkąd moja córcia zaczęła uczęszczać do żłobka z uwagą przyglądam się jadłospisowi wywieszanemu codziennie na żłobkowej gazetce. Nie wszystko mi się podoba, chociaż żłobek ma własną kuchnię i podobno dietetyka. Z początku przeraziła mnie forma obiadu w postaci: zupa fasolowa,schab duszony z fasolką szparagową. Kolejnego tygodnia ta sama zupa była podana z drugim daniem gdzie królowała kapusta. Szybko takie śledzenie doprowadziło mnie do rozwiązania problemów brzuszkowych mojego dziecka, które od początku września budzi się w nocy z "napęczniałym" brzuszkiem. Najbardziej szalę przeważyła uwaga pani doktor u której była z córką podczas ostatniej infekcji, ze biegunki i wymioty może mieć przez jedzenie żłobkowe. Poszłam wtedy do odpowiednich w żłobku są królewskie...wręcz powiedziałabym wzorcowe. Obiady niestety wiele zostawiają do życzenia. Moja córcia ma wrażliwe trawienie i niestety już sama nie chce jeść w żłobku obiadów dlatego gotuję w domu i gdy przychodzi dostaje domowy obiad. idealne buty na jesień Kiedyś wspominałam o remontach wokół naszego bloku...no i jeszcze trwają przybierając katastrofalne oblicza. Deszcz zalał wszystkie doły, koleiny i...wyjście z bloku z wózkiem jest niemożliwe. Dziś rano utonęłam w błocie, który robotnicy nazywają zasianym trawnikiem. Utonęłam po kostki i kolejne już trzecie buty są do wyrzucenia. Wstyd mi było w żłobku i na zakupach w takich butach chodzić ale co robić. Poszłam na zakupy obuwnicze. Poszukiwałam butów idealnych na jesień...szukałam dwie godziny i... znalazłam takie jakie chciałam czyli: - gruba , solidna podeszwa - wzmacniane czubki - długość po kostki - ładny brązowy kolor - nieprzemakalne - i ocieplane czyli bez przesady ale "wyścielone" w środku i na podeszwie ciepłym materiałem :) Zakochałam się w nich od pierwszego włożenia na nogę. Minus tylko ,że są sznurowane ale minus jest dlatego ponieważ mam niecierpliwe dziecko, które jak rzucam hasło wychodzimy to już stoi przy drzwiach i wtedy najlepiej szybko wsunąć buty, narzucić coś przez głowę na siebie i biec na spacer :) ale buty są super przynajmniej dla mnie. A jakie cechy posiadają dla Was idealne buty na jesień? bakterie w natarciu czyli szpital domowy Dopadły nas w najmniej spodziewanym czasie...czyli w środę pisałam posta o owsikach a tutaj telefon...pani ze złobka abym przyjechała po córkę bo mała wymiotuje i ma trakcie rozmowy z panią do drzwi zadzwonił pan od przeglądów technicznych. Podobno przychodzi raz na 5 lat, a więc po zakończeniu rozmowy telefonicznej skupiłam się maksymalnie na oprowadzaniu pana po naszych włościach i opowiadaniu mu co wymaga remontu ze strony spółdzielni. Myślami gorączkowo byłam już przy swoim czasie opublikowałam posta o owsikach i przepraszam Was ale był stąd taki urwany...pobiegłam zaraz po wyjściu technicznego do apteki po jakieś środki uzupełniając apteczkę domową i biegiem do żłobka.... pech chciał, że jak się matka spieszy to diabeł się cieszy. Stanęłam sobie źle na krawężniku i trach...poczułam ból taki, że facet siedzący na sąsiedniej ławce ustąpił mi miejsca. Powoli się ogarnęłam i kuśtykająca dotarłam do żłobka, gdzie odebrałam swoje dziecko ryczące i w kiepskim stanie. Przezornie w domu przygotowałam butle z elektrolitami,którą zabrałam do żłobka. W drodze powrotnej do domu mała wypiła elektrolity i prawie przysnęła ale w domu zaczęło się na dobre...moje emocje opadły więc stopa dała o sobie znać...spuchła tak, że nie mogłam buta zdjąć. Posmarowałam szybko Olfenem i zajęłam się dzieckiem, które od godziny w południe do zrobiło 10 biegunek i 3 razy wymiotowało salwami :( o zadzwoniłam na pogotowie co mam robić...oczywiście przyjechać...no i był lekarz, lekarstwa i...z godziny na godzinę poprawa. Niestety w czwartek w nocy nagle oboje z mężem niemal jednocześnie zaczęliśmy mieć to samo co córka tylko my na dodatek mieliśmy gorączkę i dreszcze a córka tego nie miała. Piątek był u nas apokaliptyczno-szpitalny. Czołgałam się po domu walcząc w dreszczami i wszystkimi innymi objawami. Leki, leki i dieta ścisła i dziś powoli wracamy do świata żywych. Nifuroksazyd u córki zdziałał cuda u nas zresztą też. Nieźle się zapowiada to żłobkowanie małej...trzy tygodnie "chodzenia" i dwie poważne infekcje z pogotowiem włącznie :( Kostka nadal spuchnięta i boli i po niedzieli czeka mnie lekarz :( Owsiki w natarciu czyli owsiki u malucha Moja córcia od jakiegoś czasu zgrzytała zębami, ale wtedy pediatra powiedziała, że to przez ząbkowanie. Jednak z miesiąca na miesiąc było gorzej i mało tego zaczęła się drapać po pupie i źle sypiać w nocy. Wiedziałam, że to objaw owsików ale pediatra uspokajaja. My zaś nie czekając zbadaliśmy córce kał...hmm nawet kilka razy ale nic nie wyszło. Dopiero wyczytałam w jakimś artykule że na owsiki trzeba pobrać specjalne wymazy z okolic odbytu i najlepiej rano bo właśnie w nocy i rano samice wychodzą i skłądają jaja u ujścia odbytu. Przepraszam za takie może niezbyt miłe opisy ale mnie to akurat zainteresowało. W każdym razie mąz pobiegł do laboratorium i wziął te pałeczki do wymazów (podobno można kupić je też w aptece) i zrobiliśmy badanie. Oczywiście wbrew lekarce winik by po mojej stronie czyli niestety pozytywny. Mała ma owsiki. Zdenerwowałam się, ze lekarka nic nie powiedziała o tym badaniu. Mało tego laboranbtka powiedziała że trzeba jeszcze dwa razy powtórzyć wynik. Poszłam do innego pediatry i usłyszałam ,że do drugiego roku życia nie leczy się owsików, pozostaje czekać aż małą skończy 2 lata. Pytałam o zioła w aptekach i sklepach zielarskich i nic...nie ma rady musimy czekać. Teraz jednak piorę wszystko, prasuję, odkurzam itd. Przeraziło mnie to, że i my z mężem możemy je mieć a ja to na pewno bo śpię z małą a czasem razem się kąpiemy :( kupiliśmy preparaty dla siebie i znacie jak życie żłobkowo-jesienne Mała już chodzi do żłobka nawet z chęcią chociaż co poranek jest jeszcze bunt separacyjny czyli płacz i przeraźliwe "maaaammaaa" gdy wchodzi do bo codziennie jest tak samo, spokojnie ubieramy się w domu , jedziemy na autobus, w żłobku przebieramy się i nawet sama idzie do sali a nagle w sali...płacz i krzyki. Zaczęła jeść i spać w złobku to niebywały sukces pań opiekunek. CO jeszcze? wymioty ustąpiły ale nadal mam kołowania w głowie i podczas jazdy autobusem. Dziś dwa razy zrobiło mi się słabo i podejrzewam, że to jednak anemia lub moja wada serca na jesieni się odezwała bo i czasem i serducho mnie boli przez przeżycia żłobkowe. Damy radę. W ciąży raczej nie jestem na 99% chyba że załapałam ciąże z zaskoczenia na TLC :) ciąża z zaskoczenia - wymioty-choroba lokomocyjna a początek ciąży Kontynuując temat "ciąży z zaskoczenia" to mi się przyśniło, że urodziłam synka w 25 tygodniu ciąży nie wiedząc, że jestem w ciąży hehe...mina męza jak mu opowiadałam ten sen bezcenna, ale powiedział, że w sumie fajnie byłoby przeżyć coś takiego. Narodziny "bez ciąży". Ja miałam ciążę bardzo ciężką...od początku wymiotowałam i w sumie tak przez całą ciążę. To nie były zwykłe wymioty bo ciągle musiałam chodzić do lekarzy, wzywać pogotowie z powodu mocnych bóli krzyżowych i przeponowych i wymiotów aż w końcu z odwodnienia organizmu trafiłam na patologię ciąży...i tak było przez całe 9 miesięcy. Kiedy dobrnęliśmy do końca to podobno poród był lekki i błyskawiczny ale...i tak wspominam ból, który ciężko było wytrzymać i położną, która odmówiła mi podania znieczulenia. O tym jednak innym razem. Teraz o dziś...jak wspomniałam ciążę miałam ciężką stąd mój mąż ucieszyłby się gdybym ot tak po prostu urodziła dziecko bez "ciążowych dolegliwości". Na dodatek miałam przez całą ciążę ogromną chorobę lokomocyjną a mieszkaliśmy w dwóch innych miastach a to utrudniało sprawę. W każdym razie u mnie ciążę bardzo łatwo rozpoznać bo zaczyna się wymiotami i chorobą lokomocyjną. A dziś...wczoraj zrobiło mi się słabo przy myciu naczyń, w głowie mi się kołowało, ale przeszło. Zauważyłam, ze dość szybko się męczę ale pomyślałam sobie, że to przez dodatkowe kilogramy, które ostatnio nabyłam...ale dziś trochę jestem zdezorientowana ponieważ od rana...jak jechaliśmy autobusem z małą do żłobka mdliło mnie niemiłosiernie...w ciągu dnia całkiem normalnie a przy gotowaniu obiadu nie mogłam wytrzymać...od zapachów. Podając męzowi zupę musiałam biec zwymiotować ...od zapachu. Sama nie zjadłam bo nie dałam rady tknąć schabowego. Wieczorem parę dobrych minut spędziłam z głową w sedesie. Mąż troskliwie podał mi colę do picia i krople żołądkowe...coś musiałam zjeść nie tak. Nagle mąż pyta:"Ty chyba nie jesteś w ciąży?". Zaprzeczyłam...okres miałam regularny ale jakieś 3 tygodnie temu. Mam przecież PCOS więc nie uważamy za bardzo z zabezpieczeniami się...czyżby kolejny cud w moim życiu? mam nadzieję, że tym razem nie...chociaż jeśli tak będzie, że córcia będzie miała rodzeństwo przyjmiemy każde dziecko pod swój dach. Ciąża z zaskoczenia - Porodówka - FAS Po pierwsze w żłobku nie jest lepiej, a wręcz przeciwnie jest codziennie gorzej. Wczoraj już nawet nosiliśmy się by zrezygnować z niego ponieważ mała w ogóle nie może przystosować się do żłobkowego rytmy dnia i regulaminu. Ogólnie i krótko pisząc nie śpi, nie je w żłobku, nie słucha wychowawczyń i okazuje wielki bunt przeciwko zastanym porządkom. Dziś troszkę było lepiej więc panie uznały, ze jest jakieś światełko w tunelu ale co będzie w poniedziałek wielka niewiadoma. Jak widzicie po tytule od jakiegoś czasu oglądam oba wymienione programy. Kiedy pierwszy raz oglądałam Porodówkę pomyślałam, że wszystko jest jakieś przerysowane. Byłam już wtedy po porodzie, który przebiegł u mnie błyskawicznie i uważałam, że pokazywanie porodu,który trwa przez długie godziny i niewiele się dzieje to coś dziwnego i dla mnie niezrozumiałego. Kiedy porozmawiałam ze znajomymi kobietami okazało się, że rzeczywiście ich porody przebiegały podobnie do tych z programu oczywiście opieka i warunki, w których rodziły odbiegały zasadniczo od tych programowych. Z kolei Ciąża z zaskoczenia mnie...zaskoczyła. Jak można nie wiedzieć, że jest się w ciąży? można...przekonałam się we własnej pracy kiedy matka jednego z wychowanków urodziła córkę nie wiedząc, że jest w ciąży, ponieważ cały czas była wstawiona, alkoholiczka. Mała była wcześniakiem z Fas czyli z Alkoholowym zespołem płodowym. Maluszek nieprzeżył :( Czym jest FAS szerzej pod linkami poniżej: Wikipedia o Fas Psychiatria o Fas Psychologia o Fas Zeby nie było, że wszystkie kobiety rodzące z zaskoczenia to alkoholiczki bo tak nie myślę,ale przypomniałam sobie tą sytuację więc Wam o niej napisałam. Od jakiegoś czasu gdy sprzątam czy prasuję włączam sobie TLC i trafiam na takie programy przy, których ryczę....nie zawsze ale często. Narodziny córki to sprawiły ponieważ wcześniej nie płakałam nigdy na tego typu programach i szczerze nigdy takich programów nie oglądałam...tak to macierzyństwo zmienia. Wieści żłobkowe i...zakaz hałasu Z wieści złobkowych to... infekcja minęła pozostawiając jeszcze mały kaszel ale humorek małej znacznie lepszy a więc dziś skoro świt odwieźliśmy małą do żłobka. O dziwo na widok żłobka nie płakała jak ostatnio... nawet na podjeździe chociaż jęknęła nieznacznie ale...w szatni gdy mąż poszedł do opiekunek by omówić sprawy z pobytem małej ja próbowałam ją ogarnąć płaczącą w szatni. Popłakała już bez wylewności a później się uspokoiła i z radością pokazała mi swoją szafkę z ogromną truskawką, którą usilnie chciała zerwać co mnie nie zdziwiło. Panie w żłobku były zdziwione, że zostawiamy ją dziś na "spanie" czyli o wiele dłużej niż zaniosłam mała do sali tam oczywiście było dużo płaczu ale już nie było wyrywania małej z moich ramion tylko mała sama wyciągnęła rączki do pani...ciągle jednak płacząc. Widzimy jednak coraz większą poprawę w tym oddawaniu małej pomimo 5 dniowej przerwy. Małej wytłumaczyłam, że mama zawsze po nią przyjdzie, że później będziemy się przytulać, bawić i mama kupi piłeczkę (taką malutką za 1 zł z automatu). Mała je uwielbia więc troszkę się uspokoiła. Na dokładkę dałam jej zeszyt z kotkiem, który po prostu uwielbia, więc płacz był mniejszy. Jestem ciekawa jak zobaczy przy spaniu swoją ulubioną piżamkę w biedronki i ulubioną poduszeczkę z Kubusiem Puchatkiem. Wiecie, nie dawałam nowej piżamki takiej ekstra tylko starą, nawet lekko poplamioną, która nie daje się już doprać ponieważ wiem, że mała w niej czuje się najlepiej i dla niej i tak będzie wystarczające przeżycie, że to nie mama ją uspia i inne łózeczko itd. A teraz z wieści.... naszym blokiem od 3 dni zmieniają chodnik...to jest masakryczne. Ciężki sprzęt pod oknem, wielki hałas i mało tego...żółwie tempo. Zaczęli w czwartek...zerwali o rano stary chodnik!!! hałas taki, ze spanie niemal niemożliwe. Problem jednak nie tylko w hałasie...ale dla mnie jest gorszy w jeżdżeniu wózkiem...to niewykonalne wyjazd wózkiem. Całe szczęscie mamy garaż trochę dalej więc już pierwszego dnia remontu przenieśliśmy wózek do garażu, ale nie wiem jak radzą sobie z tym inni. W piątek nawieźli piasku i ustawili krawężniki...i na sobotę i niedzielę zostawili tak duży bałagan i wiele niebezpiecznych sprzetów i...dużych płyt, kamieni. Dziś od znowu akcja ale widzę, że raczej nie spodziewam się, ze dzisiaj chociaż jedną płytę położą. Stoi takich pięciu facetów z papierochami i gapią się na płyty i gadają nie tylko o płytkach ale jaki tyłek ma przechodząca akurat kobieta. Robota iście z PRL-u. I tak muszę znosić ogromne hałasy pod oknami, które umyłam w zeszłym tygodniu, ale po tych remontach już któryś z kolei bo przez całe wakacje wymieniali rury ciepłownicze mam nadzieję, że ktoś wywiesi kartkę "zakaz hałasu". Naprawdę trudno było wytrzymać w domu z tymi remontami. rocznica ślubu Dziś kilka słów rocznicowych. Tydzień temu minęła kolejna rocznica ślubu moja i męża. Z naszymi rocznicami bywało różnie...ogólnie jestem nimi zawiedziona aczkolwiek i tak podobno nie mam na co narzekać. Nasze rocznice całkiem przypadkowo wiążą się z moją teściową. Nadmienię, że mam dobrą teściową i nie narzekam. Otóż na pierwszej naszej rocznicy (byliśmy wtedy u teściów) kiedy byłam w ciąży, mąż poszedł na jakiś długi spacer ze swoją mamą i miał czas dopiero wieczorem. Zmęczony jednak zaproponował, zebyśmy szli w nasze miejsca...ale ja w połowie drogi zaczęłam wymiotować i źle się czuć i wróciliśmy do domu. Byłam zła na męża bo dobrze wiedział, że mam mdłości właśnie wieczorem a kiedy najlepiej się czułam to zrobił sobie jakiś maraton po sklepach z mamą. Druga rocznica była już w trójkę i to w innym mieście. Córka miała 7 miesięcy. Moja teściowa chciała przyjechać i posiedzieć z dzieckiem byśmy we dwoje w końcu mogli wyjść razem bo od urodzenia dziecka nigdzie nie wychodziliśmy razem ale mąż odmówił. Stwierdził, że nie będzie męczył mamy z takiej okazji. Przygotował bodajże obiad i dostałam kwiaty. Ja kupiłam mu kwiatka w doniczce bo bez wzniosłości. Tegoroczna wydawała się być inna ponieważ teściowa zapowiedziała swój przyjazd. Przygotowałam super obiad, z kurczakiem w białym winie oraz rocznicowy tort z napisem itd. Myślałam, że mąż chce mi zrobić niespodziankę i mama, która miała przyjechać ot tak w odwiedziny (nie była u nas rok) prawdziwie przyjedzie by zająć się dzieckiem a mąż zabierze mnie w jakieś fajne miejsce. Byłam bardzo rozczarowana kiedy... teściowa przyjechała, poszliśmy wszyscy do kościoła (to była niedziela), podałam obiad potem tort nie tracąc nadziei, że po posiłku jednak pójdziemy z męzem nawet na głupi spacer ale sami a tutaj teściowa czytając napis na torcie wykrzyknęła, że całkiem zapomniała, że to nasza rocznica ślubu. No i wszelkie nadzieje legły w gruzach. Tort był pyszny ananasowo-kokosowy i przynajmniej teściowa zobaczyła, że umiem piec ciasta. Mąż wybąkał, że to nie okazja taka by robić jakiś szum...no i kropka. Taka rocznica...Odprowadziliśmy teściową na dworzec i poszliśmy na plac zabaw. Przestałam mieć złudzenia, że mężowi zależy na tym by cokolwiek zmienić między nami. A przepraszam...w poniedziałek wracając z pracy wręczył mi trzy różowe róże (nie lubię różowych róż) ze słowami to "z okazji naszej rocznicy".Podziękowałam, ale nawet buziaka nie dostałam. Pomyślałam...."kiepsko z nami". Wszystko tak od niechcenia i naprawdę muszę chyba się rozejrzeć za kim kto może stworzyć ciepły i czuły związek ze mną a nie z naszym dzieckiem (zresztą dziecko ostatnio mu też ciągle przeszkadza). Nie oczekuję zbyt wiele, oczekuję by zobaczył, że oboje musimy znaleźć trochę czasu dla bycia tylko ze sobą...ale on stwierdza, że nie ma takich potrzeb i kropka a jak ja mam to mój problem. zmęczeni i wściekli Przed chwilą kłótnia z mężem, który uważa, że nie powinniśmy mieć więcej dzieci bo nie nadajemy się na rodziców, ponieważ wszystko sprawia nam wiele trudności i nie radzimy sobie z chorobą małej. Ot zmęczeni jesteśmy, bo mała chodzi około północy spać, co noc wymiotuje itd. ale on uważa, że nie nadajemy się na rodziców itd. Ja chcę mieć dziecko a i on już w rodzinie powiedział, że w następnym roku może na wakacjach już będzie drugie w drodze. Teraz mówi, że to był żart, tylko wszyscy na rocznicy ślubu składali nam właśnie takie życzenia: drugiego dziecka. Ja pomimo niełatwego macierzyństwa chcę mieć drugie dziecko ale nie teraz ani za rok ale za jakiś czas. Muszę znaleźć dobrą pracę i żeby mała poszła do przedszkola lub szkoły. Wściekła na męża powiedziałam mu, że w takim razie sprzedaję wszystkie rzeczy po małej (łóżeczko już sprzedałam) ale drugie dziecko będę miała ale nie z nim, bo kto powiedział, że muszę być z nim do końca życia. Trochę się tym zdziwił, ale powiedział, że skoro chcę mieć drugie dziecko to właśnie z pewnością nie z nim. Nienawidzę takich rozmów, kłótni...przed ślubem mówiliśmy o trójce dzieci a teraz nawet jedno jest problemem. To chyba dlatego, ze mamy je po trzydziestym roku życia a mąz zbliża się już do 40stki i chyba już nie ma takich sił jak 10 lat młodsi mężczyźni. W dodatku jesteśmy tutaj sami i nie mamy żadnej pomocy nawet na 15 minut nie mamy z kim zostawić każdym razie od dziś robię zdjęcia ubrankom i rzeczą po małej i sprzedaję. Przynajmniej może na żłobek zarobię. A jak pojawi się kiedyś drugie dziecko przez przypadek to...niech mój małzonek myśli co...ja odpadam. Czuję się rozgoryczona i pomimo, że mała daje nam nieźle w kość nie chcę by była jedynaczką bo ja mam trójkę rodzeństwa, mąż też trójkę i nie wyobrażam sobie zycia bez świadomości, że nie ma się nikogo innego oprócz rodziców. pierwsza infekcja Po dwóch dniach pobytu w żłobku dziś córcia została w domu i musiałam z nią iść do lekarza. Mała ma infekcje gardła a dokładnie krtani. Pani doktor podejrzewa, że to przez długotrwały płacz. W nocy miała gorączkę, nie mogła oddychać bo miała dużo flegmy i w końcu zwymiotowała. Dostaliśmy od pani doktor syrop i polecenie by do końca tygodnia zostać w domu. Od poniedziałku znowu spróbować dać ją do żłobka. Jednak pani doktor powiedziała, że jeśli chcemy to już w piątek można spróbować jak się podleczy czyli odpocznie od płaczu. Czekam na powrót męża z pracy i podejmiemy decyzję. Teraz nadrabiam zaległości w sprzątaniu praniu, gotowaniu itd. Odkąd mała chodziła do żłobka ja latałam po urzędach bo spraw się namnożyło. pierwszy dzień w żłobku czyli prawie dramat Opisując przeżycia tego dnia trzeba zacząć od nocy poprzedzającej ten dzień. Otóż...po omówieniu planu poniedziałku z mężem, położyłam się obok córci o Niestety nawet nie zdążyłam zasnąć ponieważ mała wstała 5 minut po północy i spokojnie obudziła męza (na mnie nie zwróciła uwagi) i bawili się godzinę razem, po czym przypomniała sobie o mamie i zasnęła w moich objęciach. Niestety ja wybiłam się ze snu i myślałam o tym żłobku i ryczałam. Normalnie rozkleiłam się tak, ze udzieliło się to przez skórę i sen córce, która sama zaczęła pojękiwać. Dotrwaliśmy do rana. Przed siódmą mała wstała nie bardzo świadoma co ją czeka, wypiła mleko,mąż poszedł po bułki a tutaj nagle zwymiotowała wszystko po ataku wypiła po tym herbatkę, zjadła kaszkę i podjeliśmy decyzję, że jednak jedziemy do złobka bo mała nie wykazywała objawów choroby. W drodze do żłobka wszystko dobrze, tylko kiedy mała zorientowała się, że wjedżamy do żłobka zaczęła krzyczeć "nie nie" i zapierać się w drzwiach. Siłą przebraliśmy ją i wtedy znowu zaczęła kaszleć i wymiotować. Mąż pobiegł po opiekunki małej ale te powiedziały, żeby ją zostawić pomimo wymiotów, bo to się często zdarza w histerii. No więc dziecko płakałao i ja nie wytrzymałam i zaczęłam płakać...i mąz nie wiedział kogo pocieszać...i zachował się po męsku. Wziął z moich rąk córkę, przekazał opiekunce żłobkowej i wyprowadził mnie z budynku nie zważając na darcie się i wicie się po podłodze naszego był okropny. Ryczałam cała drogę powrotną do domu i odliczałam minuty kiedy pojadę po nią. Całe szczęście mąż miał dziś na później do pracy więc zjedliśmy po kwałku naszego rocznicowego tortu (o tym jutro) i wypiliśmy kawę, szybko nastawiliśmy obiad i pojechaliśmy oboje po córcie koło południa. Mąż sam był przerażony co zastaniemy...a tutaj...wchodzimy i nic nie słyszymy przy sali naszej córci...cisza. Mąż stwierdził, że może mała padła ze zmęczenia i płaczu. Nadmienię, że nie tylko nasze dziecko płakało, ale przy odbiorze już wszystkie były grzeczne i spokojne. Zanim poszliśmy po córcie, odwidziliśmy pana dyrektora w biurze pogadaliśmy o swoich obawach i przeżyciach....i...poszliśmy z nim do sali naszej córki...i... nasze zaskoczenie. Nasza córeczka bawiła się w kąciku z piłeczkami z dwiema dziewczynkami i panią opiekunką. Wyglądała na zadowoloną i nawet nie zwróciła uwagi na nasze przyjście. Kiedy nas dostrzegła zmierzyła nas wzrokiem i dopiero jak powiedziałam "choć do mamusi" to tak jakby nas poznała i podbiegła z płaczem. Panie mówią, że płakała tylko na początku a później ładnie się bawiła i zjadła nawet zupkę. Nie wiem czy w to wierzyć ponieważ ma tak zdarte gardło i taką chrypkę jakby płakała co najmniej z godzinę lub dwie. Pan dyrektor niby zapewniał,że personel zawsze mówi prawdę tak jak jest więc chyba trzeba jutro to sprawdzić. Na razie małej mówimy, że jutro też idzie a ona mówi kategoryczne "nie, nie"ale jak pytamy gdzie był Kubuś i dzieci to śmieje się radośnie i pokazuje na ulicę. Najlepsze jest to, ze obje z męzem jesteśmy pedagogami i nauczycielami a nie radzimy sobie z taką sprawą jak oddanie małej do żłobka.
Matka tańczy na rurze, karmiąc piersią – obrzydliwe czy zachwycające? - film Jest wiele pozycji do karmienia piersią, ale czy pomyślałaś, że można to robić jednocześnie tańcząc pole dance? (function(d, s, id) { var js, fjs = if ( return; js = = id; = "// fjs);}(document, 'script', 'facebook-jssdk')); Szokujące przypadki karmienia piersią Dla tych, którym nie udało się zobaczyć premiery! "Szokujące przypadki karmienia piersią" - dziś o w TLC!Więcej na Posted by TLC Polska on 30 maja 2015 Ashley Wright jest dumna z bycia matką, atrakcyjną i bardzo pewną siebie kobietą, blogerką, tancerką pole dance. Przyciągnęła uwagę internautów i mediów, gdy zaczęła dzielić się na blogu swoimi intymnymi zdjęciami w trakcie karmienia piersią czy tańcem na rurze z dzieckiem w chuście . Dlaczego blogerka tańczy na rurze, karmiąc dziecko? Ashley czuje się dobrze w swojej skórze, jako kobieta i matka, co widać na zdjęciach. Bycie matką karmiącą nie wyklucza bycia seksowną kobietą . Ashley idzie o krok dalej i twierdzi, że można być seksowną w trakcie wykonywania czynności, jaką jest karmienie dziecka. - Jest w porządku, gdy jesteś w 100% związaną z dzieckiem (dziećmi) i bliską ci osobą. Znajdź też trochę czasu tylko dla siebie . Zadbaj o swoje włosy, włącz się do gry, ćwiczyć jogę, chodź na lekcje zumby, bo jeśli tego nie zrobisz, nie zadbasz o siebie, nie będziesz również w stanie dbać o innych. - twierdzi blogerka. Ashley spotkałam się z ostrymi reakcjami . Niektóre matki poczuły się urażone . W komentarzach do filmu na Facebooku możemy przeczytać: " Matka tańcząca na rurze podczas karmienia... i... pewnie podczas sexu oglądała telewizję albo gotowała obiad, skoro podczas tańca karmi dziecko. Według mnie to przesada. Gdy się robi wiele...
tlc ciąża z zaskoczenia