Suicide and suicidal behaviors usually occur in people with one or more of the following: Bipolar disorder. Borderline personality disorder. Depression. Drug or alcohol use. Post-traumatic stress disorder ( PTSD) Schizophrenia. History of physical, sexual, or emotional abuse. Stressful life issues, such as serious financial or relationship
How to Ask Someone About Suicide. SEP. 06, 2019. If you or someone you know is experiencing a mental health, suicide or substance use crisis or emotional distress, reach out 24/7 to the 988 Suicide and Crisis Lifeline (formerly known as the National Suicide Prevention Lifeline) by dialing or texting 988 or using chat services at
This means that you’ve thought about not living any more, but you don’t have any active plan to die by suicide . However, passive suicidal ideation can quickly turn to active (i.e., having a plan, means and intent). “It’s important to remember that feeling suicidal is a state that can change rapidly,” says licensed therapist and
When former police officer Omar Delgado heard the news of four current and former members of the Los Angeles County Sheriff’s Office dying by suicide in less than 24 hours last week, he understood.
Mam 16 lat. Nie chce mi się żyć, nic w życiu mi się nie udaje, wszystko co robię jest złe, unieszczęśliwiam innych i siebie, jestem beznadziejna! Więc po co mam się męczyć!? Po co tyle łez, skoro i tak to nic nie pomoże! Już dawno straciłm ochotę do życia! Nie chcę już żyć!
March 4, 2022, 5:30 PM PST. By Erika Edwards and Stephanie Gosk. By all accounts, Katie Meyer 's life was moving in a positive direction. Meyer, 22, of Newbury Park, California, was on the dean's
. Witam, nie wiem, gdzie udać się z tym problemem. Nie powiem, jak mam na imię, nie powiem skąd jestem. Mam 19 lat, jeśli wszystko dobrze pójdzie to we wrześniu skończę 20. Byłem z dziewczyną przez prawie 4 lata, była to moja pierwsza dziewczyna i chciałem, żeby była tą ostatnią. Mimo że czasami się rozstawaliśmy, to zawsze do siebie wracaliśmy. Każde rozstanie wynikało z mojego małego wkładu w ten związek. Teraz mam już prawie 20 lat, trochę spoważniałem i będąc z nią, chciałem wierzyć, że tak już zostanie na zawsze. Później przyszły kiepskie dni, moja dziewczyna była "nieznośna" przez około 2 tygodnie, ja niestety nic nie zrobiłem, a powinienem. Zamiast tego uniosłem się dumą, przez te 2 tygodnie znosiłem to, że była dla mnie nieuprzejma, aż w końcu nie wytrzymałem i role się odwróciły. Doszło do tego, że byłem dla niej strasznie chłodny, dodatkowo problemy jakie miałem w domu (popsute relacje z mamą) nie pomagały. Poddałem w wątpliwość ten związek, powiedziałem jej, że chce się zastanowić, czy to ma jakikolwiek sens. Przez tydzień nie odzywałem się do niej, mimo, że ona pisała i chciała wszystko poukładać. Po tygodniu się z nią spotkałem, powiedziałem jej, że chcę zobaczyć co będzie dalej, jedyne czego nie zrobiłem, to nie zacząłem się starać, chłód pozostał i moja dziewczyna nie wytrzymała. Zostawiła mnie 4 maja. Na początku przyjąłem to ze spokojem, chociaż nie ukrywam, że byłem rozczarowany. Dni mijały, a ja coraz to bardziej uświadamiałem sobie swój błąd. Doszło do tego, że próbowałem to naprawić, ale tym razem jest inaczej, niż poprzednim razem kiedy zrywaliśmy. Powiedziała mi, że nie chce teraz być ze mną, że boi się, że i tak się nie uda, i że nie chce się do niczego zmuszać. Ponoć mnie kocha, ponoć tęskni, ale po prostu nie chce. Niby nie skreśliła mnie na zawsze, ale nie jest w stanie określić kiedy do mnie wróci i czy w ogóle to wszystko przestałem jeść i mało śpię. Zjadam jeden niepełny posiłek dziennie, schudłem już ponad kilogram, a z moim samopoczuciem jest coraz gorzej. Trzy dni temu odechciało mi się zupełnie żyć, dziś przybrało to na sile i myślę o zakończeniu tego marnego żywota. Gdyby nie fakt, że się boje, dziś już by mnie nie było. Bez przerwy na zmianę myślę o niej i o samobójstwie. Bardzo chciałem uniknąć tego określenia, ale nie da się. Tak bardzo ją kocham, że z żalu nad sobą nie panuję, nie potrafię powstrzymać myśli. Kolega radził mi, żebym o niej zapomniał, ale tylko mnie to dodatkowo dobiło, po za tym nie chce. Jestem do niej tak mocno przywiązany, że nie wyobrażam sobie życia bez tej dziewczyny. Wiem, że nie zmuszę jej do powrotu do mnie, nawet nie zamierzam tego zrobić, prośby i obietnice, których naprawdę chciał bym dotrzymać nie pomagają, a ja nie umiem czekać. Zbieram w sobie odwagę, żeby z sobą skończyć, nie wiem, czy mi się to uda. Czy jest coś, co jest w stanie mi pomóc? Jestem w totalnej rozsypce, proszę o pomoc ;(
Mam 18 lat i chodzę do liceum. Moja historia jest bardzo długa... Ale mam nadzieję, że ktoś mi poradzi, co zrobić. Zazwyczaj nastolatki mają kłopoty z rodzicami lub niespełnioną miłością, takich historii są setki, moja jest podobna. Na początku bardzo się cieszę, że powstała taka możliwość, by ktoś doradził ludziom, którzy mają problem ze swoim życiem. Wiem, że są przypadki bardzo ciężkie, mój do takich może nie należy, ale jak jest możliwość skorzystania z pomocy, to czemu nie... Kiedy zaczęłam chodzić do gimnazjum, nie przywiązywałam uwagi do tego, czy mam chłopaka i do rzeczy związanych z nimi, pamiętam moją rówieśniczkę z innej klasy, która chodziła z boskim chłopakiem, jak to określały go moje koleżanki, oczywiście wszystkie były nim zafascynowane, ale ja nie, aż do wakacji, kiedy on na mnie zwrócił uwagę, powoli zaczynałam się w nim zakochiwać; wiem, że w tym wieku miłość brzmi niedorzecznie, ale teraz wiem, że to miłość. Cóż, byliśmy razem miesiąc, nasze relacje były zażyte, ja z nim zerwałam, bo tzw. życzliwe koleżanki doniosły mi, że jest też ze swoją byłą dziewczyną. I okazało się, że to nieprawda, koleżanki bardzo często wtrącały się między mnie a niego, potępiały go, choć przedtem każda go ubóstwiała. Kolejną rzeczą, o jakiej powinnam wspomnieć jest to, że w 2 gimnazjum zaczęłam z nim chodzić do klasy przez zupełny przypadek. Byłam wobec niego zawsze bardzo nieśmiała, ręce mi drżały, sucho było mi w ustach, motylki w brzuchu, zawroty głowy. Gdy nadszedł dzień sylwestra, całowaliśmy się, może posunęliśmy się trochę za daleko, po sylwestrze wszystko wróciło do normalności, jakby nigdy nic, rok potem był kolejny sylwester, gdzie bardzo się zbiżyliśmy do siebie w sensie fizycznym, tamtej chwili nie zapomnę, ale ona minęła. Skończyliśmy gimnazjum, nasze drogi się rozeszły... Ja nie mogę o nim zapomnieć, dobił mnie fakt, że jego nie ma, liceum mnie przytłoczyło, często płaczę wieczorami, szukam jego zdjęć. Wydaje mi się, że coś jest nie tak, zawsze byłam jedną z lepszych uczenic, a teraz mam wrażenie, że nie ma sensu się uczyć, na nic nie mam ochoty, od 4 lat żyję, bo muszę, ale nie chcę. Czuję zmęczenie, nie wiem co mam robić, jestem wrakiem człowieka; proszę o pomoc, bo nie wiem jak długo jeszcze będę tak wegetować; chcę żyć jak inne dziewczyny i się cieszyć. Ja nawet nie potrafię się uśmiechać, bo nie mam żadnej motywacji, moi rodzice od gimnazjum powtarzają, że we mnie nie ma już życia, przy nich staram się zachowywać normalnie...
Kiedy Darek trafił w środku nocy do szpitala w Czechowicach-Dziedzicach, lekarze byli przerażani jego widokiem. Na spalonym ciele chłopaka wciąż jeszcze tliło się ubranie. Darka natychmiast skierowano do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Przez sześć dni jego organizm toczył nierówny pojedynek ze śmiercią. Niestety, przegrany... Budowali razem dom Tragiczna wiadomość o śmierci ukochanego syna boleśnie przeszyła serce Stanisława Brodowskiego (51 l.), ojca chłopaka. - Nie mam już dla kogo żyć - mówi drżącym głosem pan Stanisław. - Darek był dla mnie wszystkim, to moje jedyne dziecko. Nawet nie pozwolili mi go obejrzeć, kiedy był w szpitalu. Mówili, że to dla mojego dobra... - ociera łzy mężczyzna. Pan Stanisław sam wychowywał syna od małego brzdąca. Mówi, że matka chłopaka od nich odeszła. Przez ostatnie 5 lat budowali razem nowy dom. Chciał mu go zostawić, kiedy już założy rodzinę. - Nie dociera do mnie, że ktoś mógł w tak okrutny sposób potraktować moje dziecko - mówi ze łzami w oczach pan Stanisław. - Oni przecież się znali, jak mogli mu to zrobić... Oprawcy Darka, Przemysław B. (19 l.) i Sławomir D. (18 l.) siedzą w areszcie. Przyznali się do podpalenia kolegi. Tłumaczyli, że... to miał być tylko kawał. Początkowo mieli odpowiadać za usiłowanie zabójstwa, teraz prokuratura zmieniła im zarzut na zabójstwo. Grozi im dożywocie - W więzieniu mogą spędzić resztę życia - wyjaśnia prokurator Jolanta Wójcik-Drożdżał, szefowa pszczyńskiej Prokuratury Rejonowej. Przypomnijmy, że do potwornej zbrodni doszło ponad tydzień temu w Ligocie koło Czechowic-Dziedzic. Przemysław B. i Sławomir D. wracali z wiejskiego festynu. Zauważyli śpiącego Darka. W chorych umysłach zwyrodnialców zrodził się diabelski pomysł, aby kolegę obudzić przy użyciu... ognia. Kiedy ubranie chłopaka zapaliło się, sadyści uciekli. - Nigdy im tego nie daruję - mówi zrozpaczony pan Stanisław. - Z chwilą, gdy Darek umarł, mój cały świat legł w gruzach...
napisał/a: augustyn888 2010-06-10 08:19 enique27 napisal(a):nie obchodzi mnnie ze być może temat już był.. choć nagłówek może być identyczny to przyczyna problemu u każdego leży gdzie indziej.. ja pisałam na tym forum jakies 3 miesiące temu... z tym samy problemem jednak był on wtedy wiele mniejszy.. niechec do zycia zdarza sie od czasu od czasu potem coraz czesciej.. teraz jest fatalnie.. wszystko bez wyjatku sie psuje.. problemy w szkole w domu.. jeszcze nigdy tak bardzo nei zabraklo mi sil. czuje sie calkowice bezradna... byłam wierząca teraz z kazdym dniem watpie w istnienei Boga.. skoro jest taki dobry dlaczego stwaia caly czas klody pod nogi.. odbierał mi juz wszytsko.. przerazaja mnei moj mysli.. mam ochote cos z niszczyc, krzyczec... nie moge zniesc wlasnej osoby.. to najgorsze co mnei dotychczas spotkało... juz nie wierze ze bedzie lepiej ze cos dobrego mnie spotka.. co gorsze corz czesciej mysle o smierci... kłade sie i budze sie z placzem... czuje ze nic nie jest w stanie mi pomoc.. na co kowliek niespojrze nienawidze tego.. nieobchodzi mnei czy kogos ranie.. nic m nie nie obchodzi.. chce tylko jendego... pozbyc sie tego.. to najgorsze co moze spotkac czlowieka,.. w ogle nie wiem po co pisze i tak to nei pomoze.. Straszny zamęt wkradł się do Twojej problemów,chociażnie wiemy jakie,to z twojego postu wynika że na każdym odcinku Twojego one się biorą,z czego wynikają,wreszcie skąd u tak młodej osoby tyle (tak wynika z Twojego postu),niezdrowych myśli,negatywnych to napisane bardzo że nic nie może Ci pomóc,ale chcesz pozbyć jaki sposób?Po prostu chcesz pójść na tak nie to ciągła walka w której raz się przegrywa,drugim razem bywa tę walkę prowadzę od 26 lat,od kiedy zaczęła się moja "przygoda" z chociaż wiem że ta walka nadal się nie skończyła,nie zamierzam składać życie jest piękne i trzeba o nie walczyć do Twój tak młody to nie czas na wchodzisz w życie,jeszcze go nie poznałaś,nie zasmakowałaś,a już chcesz z niego że nic Ci nie jest w stanie czy w ogóle spróbowałaś szukać tej wiem o przyczynie Twojego problemu ponieważ jestem tutaj "nowy".Jednak stary nie rozwiązany problem powoduje że on narasta,gdy go nie rozwiążemy w Twoje wydają się mieć związek z depresją, którą życie daje Ci poznać w tak młodym też pierwszy raz depresja dopadła w wieku 18 lat,były to jednak pierwsze objawy,w bardzo łagodnej leczenie ale po pewnym czasie,gdy odczułem poprawę, po kilku latach znowu mnie dopadła,i wtedy było o wiele znowu podjąłem leczenie które trwa do dzisiaj a liczę sobie już 54 nigdy nie powiedziałem że nic i nikt nie jest w stanie mi lekarza,terapię,leki,rodzinę oraz wielu przyjaciół którzy mi bardzo pomagają w tej dzisiaj jest się uśmiechać,mam rodzinę,dzieci,wnuki,którzy dostarczają mi dużo pozytywnej energii,radości,motywacji do dalszego czy miał bym to wszystko gdybym poszedł na skróty,chociaż też były takie myśli?Takie myśli są w danej chwili,chwili załamanie lecz gdy zaczniemy walkę,wszystko to powoli ustępuje i otwiera się przed nami nowy wspaniały ktoś odpowie że to wszystko pięknie brzmi,ale to w moim wolno nam popadać w skrajności,przekraczać pewnych wyczuć ten moment w którym musimy sobie uświadomić że trzeba rozpocząć nie ma innej komuś wyda się śmieszna to co napiszę,po prostu trzeba polubić,trzeba ja zaakceptować że wkradła się w nasze życie i czasem będzie nam możemy wtedy powiedzieć,ja cię znam,nie pokonasz mnie bo wiem jaki jest na Ciebie sposób?Pozytywna energia,motywacja do podjęcia leczenia i depresji dzisiaj stoi na wysokim poziomie,jak również leki które potrafią działać cuda,są bardziej efektywne w swoim działaniu a przede wszystkim te nowej generacji,pozwalają normalnie funkcjonować,cieszyć się życiem,mają również o wiele mniej działań nie pożądanych,od tych którymi ja się zaczynałem leczyć 25 lat temu wszystkiemu dać przede wszystkim szansę,a będzie naprawdę dobrze. Wiara tez potrafi wiele zdziałać,zależy to tylko jak kto podchodzi do tej że jesteś wierząca,ale tracisz co do tego sens ponieważ jeśli Bóg nas kocha to dlaczego kładzie nam tyle kłód pod kto powiedział że jeśli będziemy wierzyć to wszystko będzie wspaniałe?Musimy sobie zadać pytanie przede wszystkim czym jest życie na tej ziemi dla nas tylko ułamek z naszej wieczności,do której przecież dążymy i naprawdę musimy do tego podejść bardzo tu na Ziemi to tylko próba dla nas,jak się sprawdzimy w tym do czego się wszystkie kłody to tylko próby na naszej krótkiej drodze ziemskiego egzystowania,próby jak bardzo kochamy Boga,który nas kocha sztuka jest powiedzieć "kocham Cię Panie",bo dałeś mi wszystko,dostatnie życie,pieniądze,urodę jest powiedzieć "kocham Cię Panie,bo jesteś moim Ojcem,teraz dajesz mi ból cierpienie,ale i tak Cię kocham bo wiem że moja nagroda będzie wielka,gdy przyjdzie czas że do Ciebie wrócę"Taki jest sens naszej wiary gdy się w to zagłębimy,że nasze życie tu na Ziemi to tylko chwila z wieczności która na nas czeka i musimy sobie na nią tu na Ziemi tylko odrobiny pokory. Przepraszam wszystkich tych którzy mogą się czuć urażeni tym wygłaszaniem moich poglądów w kwestii wiary ale robię to to tylko w odniesieniu do konkretnego postu i nie jest moim zamiarem nakłanianie kogoś do angażowania się w tym wymiarze,ponieważ uważam że kwestia podejścia do wiary jest dla każdego indywidualnym poglądem na te sprawy. Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej pozytywnej energii i siły do walki z jesteśmy w tym osamotnieni.
W mediach pojawia się coraz więcej doniesień o zbrodniach popełnianych przez rosyjskich żołnierzy. Ludzie Putina brutalnie zabijają ukraińskich cywili, w tym kobiety i dzieci, niszczą budynki mieszkalne i okradają prywatne domy. Coraz częściej mówi się też o gwałtach na ukraińskich kobietach. Niedawno stacja ITV informowała o dwóch siostrach w wieku 15-16 lat, które miały zostać wykorzystane seksualnie przez rosyjskich wojskowych w okolicach Iwankowa w obwodzie kijowskim. Teraz portal "Daily Mail" nagłośnił kolejną tragiczną historię z okupowanych przez Rosjan terenów. Dramat UkrainkiDramat rozegrał się 3 kwietnia w Chersoniu. Kilku mieszkańców miasta sympatyzujących z Putinem miało donieść rosyjskim wojskom, że mąż Eleny [nieprawdziwe imię - przyp. red.] jest żołnierzem walczącym na linii frontu. Rosjanie postanowili okrutnie wykorzystać tę informację. Jak relacjonuje kobieta, robiła zakupy w sklepie, gdy nagle do środka weszli rosyjscy żołnierze i zaczęli zaczepiać klientów. Jeden miał wskazać na Elenę i powiedzieć "To banderówka!" [określenie na członkinię nacjonalistyczno-faszystowskiej organizacji na Ukrainie w okresie II WŚ - kobieta pospiesznie opuściła budynek i szybkim krokiem udała się do swojego mieszkania, które znajdowało się nieopodal. Niestety, Rosjanie ruszyli za nią. Nie zdążyła nawet zatrzasnąć drzwi, żołnierze błyskawicznie wtargnęli do jej słowa wepchnęli mnie do łóżka. Przytrzymali mnie karabinem i rozebrali. Niewiele mówili. Czasami nazywali mnie "banderowką" albo mówili do siebie "twoja kolej". Potem o czwartej nad ranem wyjechali - opowiedziała wstrząśnięta kobieta, cytowana przez "Daily Mail".Jej dramat trwał aż 12 godzin. Matka czwórki dzieci przez płacz wyznała, że po wszystkim czuła się "obrzydliwie". - Nie chcę już żyć - powiedziała, przypominając sobie traumę, przez którą musiała przejść. Elena znalazła w sobie jednak tyle sił, by zapowiedzieć zemstę na swoich oprawcach. Poprzysięgła, że znajdzie tych, którzy wyrządzili jej tę ogromną krzywdę. - Wskażę palcem osoby, które to zrobiły. Wskażę je mojemu mężowi - Strada, organizacja działająca na rzecz praw kobiet, uważa, że w najbliższym czasie zgłaszać się będzie coraz więcej ofiar gwałtów w Ukrainie. - Mogą być tysiące kobiet i młodych dziewcząt, które zostały zgwałcone - powiedziała Alina Krywoliak z organizacji. Pierwszy telefon, jaki La Strada otrzymała 4 marca, dotyczył "zbiorowego gwałtu na matce i jej 17-letniej córce przez trzech mężczyzn" w Chersoniu. Zobacz także: Reakcja Rosji na wydarzenia w Buczy. "Do porozumienia jest bardzo daleko"
nie chcę już żyć